Przede wszystkim więc należałoby odnieść się do Konstytucji. Tę łatwiej wypisać sobie na koszulce niż przeczytać i zrozumieć. Wielu z tych koszulkowych konstytucjonalistów staje w pierwszych szeregach walki o świeckość państwa, a wystarczy dojść do drugiego artykułu Konstytucji, w którym wyraźnie stoi: Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej. Nie jest więc ani państwem świeckim ani też państwem wyznaniowym. Jest demokratycznym państwem prawnym. Symptomatyczne jest również to, że w Konstytucji ani razu nie występuje słowo “świeckość” w jakiejkolwiek formie. I nie jest to efekt jakiegoś niedopatrzenia. Jej autorzy po prostu nie mieli zamiaru realizowania w Polsce idei państwa świeckiego.
I tu tak naprawdę zostało już wszystko powiedziane. Cała reszta, to już kwestia zrozumienia pojęć, których się używa. Wbrew bowiem mniemaniu wielu “świeckość” nie jest jakimś stanem naturalnym czy pierwotnym społeczeństwa. To określony projekt ideologiczny. W oczywisty sposób nawiązuje on do oświeceniowych nurtów walki z religią. Świeckość państwa nie jest tu zatem tylko rozdziałem między państwem a kościołem. To ideologiczny program walki z kościołami i ogólnie z religiami.
Wielu utożsamia świeckość z “neutralnością światopoglądową”, która miałaby służyć oddzieleniu sfery państwowej od przekonań ludzi, a w tym od tego, czy wierzą w Boga czy nie. “Neutralność światopoglądowa” jest jednak oksymoronem czyli wyrażeniem wewnętrznie sprzecznym. Człowiek nie jest bowiem w stanie być neutralnym światopoglądowo. Nie jest w stanie wyzbyć się wszelkich swoich przekonań, opinii, systemu wartości, wiedzy, doświadczeń, uczuć, emocji itp. A one wszystkie składają się na określony pogląd na świat czyli światopogląd. Człowiek nie istnieje bez jakiegoś światopoglądu zatem nie jest w stanie być w tym względzie neutralny. Stałby się wtedy pusty wewnętrznie, jak wydmuszka.
Świeckość to również światopogląd i to bardzo konkretny. Nawoływanie do świeckości państwa nie jest więc żadnym “wyrównywaniem” sytuacji ludzi głoszących taki czy inny światopogląd. To działanie na rzecz detronizacji zastanego światopoglądu na rzecz świeckości właśnie.
Warto zdać sobie sprawę z tego wszystkiego, gdy angażuje się w protesty i wiece, żeby zwyczajnie nie wyjść na pożytecznego idiotę. Każdy może oczywiście chcieć rugowania religii i ludzi wierzących z życia państwowego, ale niech się nie okłamuje, że tym samym spełnia jakieś konstytucyjne zasady. Nie. Wprost przeciwnie, jest to działanie wbrew innemu artykułowi Konstytucji, który mówi: Władze publiczne w Rzeczypospolitej Polskiej zachowują bezstronność w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych, zapewniając swobodę ich wyrażania w życiu publicznym. Artykuł ten dodatkowo wprowadza właściwe pojęcie na określenie pożądanego stanu władz publicznych czyli “bezstronność”. Zatem nie żadna neutralność, a bezstronność. A to diametralna różnica.
Bezstronność nie wymaga bowiem porzucenia np. na czas pełnienia państwowej funkcji swojego światopoglądu. Wymaga tego, by urzędnik państwowy podejmował decyzje zgodnie z prawem będąc tym konkretnym urzędnikiem i człowiekiem, który posiada określony światopogląd. Ten światopogląd jest wręcz koniecznym czynnikiem procesu podejmowania decyzji, gdy w rozstrzygnięciu nie wystarczy oparcie się o literę prawa, ale konieczne jest uwzględnienie jego ducha. Wtedy urzędnik musi popisać się swoim dobrym rozeznaniem w rzeczywistości i poprawnym sumieniem, by jego decyzja była dobra i realizowała dobro wspólne danej społeczności. Neutralność urzędnika w takiej sytuacji po pierwsze nie jest możliwa, bo nie można pozbawić się w jednym momencie światopoglądu. Po drugie, nawet postawienie się w tym momencie poza jakimikolwiek przekonaniami zmuszałoby do wyłącznie literalnego potraktowania prawa bez możliwości jego materialnej interpretacji. A to mogłoby prowadzić do decyzyjnego pata.
W tym kontekście ciekawie brzmią ostatnie doniesienia o światopoglądowych łamańcach prezydenta Warszawy. Rafał Trzaskowski powiedział był mianowicie, że “urząd powinien być neutralny światopoglądowo i nie powinniśmy się obnosić z tym kto jest jakiego wyznania“. Dotyczyło to pytania dziennikarza o to, czy będzie zapraszał księdza na uroczystości np. wmurowania kamienia węgielnego. Trzaskowski nie będzie więc zapraszał, bo uważa, że nie powinno być księdza w takiej sytuacji. Deklaruje przy tym swoją katolickość.
Co do neutralności urzędu, to zgodnie z tym, co napisałem powyżej, nie jest to stan zgodny z Konstytucją, która mówi o bezstronności. Natomiast co do “obnoszenia” się ze swoją wiarą, to trudno powiedzieć, co autor miał na myśli, ale zaproszenie księdza do poświęcenia obiektów ważnych dla ludzi to dawna chrześcijańska tradycja. Przeciwieństwem takiego właśnie “obnoszenia” się z wiarą jest zamknięcie jej ścianach świątyń i prywatnych mieszkań, co było pierwszym elementem sowieckich metod walki z religią.
Komentarze