Burmistrz Włodawy chce wśliznąć swoje miasto w miejsce Tuchowa, któremu za niezbyt poprawną politycznie rezolucję figę pokazał francuski partner Saint-Jean-de-Braye. I nie potrafię inaczej tego nazwać, bo wygląda mi to na skomlenie Włodawy o przychylność mieściny z Francji.
Nie napawa mnie dumą takie klientelistyczne potraktowanie się przez samorządowców z Włodawy, którzy od razu też pośpieszyli z zaprezentowaniem swojego "świadectwa moralności", by włodarze Saint-Jean-de-Braye nie mieli wątpliwości, że mają do czynienia z partnerem, który spełnia ich wymagania.
Cała ta sytuacja jako żywo przypomina mi zachowania z piaskownicy, które każdy z nas pamięta, o ile w piaskownicy w ogóle się bawił. Gdy któryś z kolegów przynosił jakąś nową zabawkę, to od razu tworzył się wokół niego wianuszek najbliższych kumpli. I najszczęśliwszy był ten, który jako pierwszy mógł dostąpić zabawy nowym nabytkiem. I nie daj Boże, gdy coś spowodowało, że ten ktoś tracił nagle zaufanie właściciela zabawki. Wtedy reszta ochoczo rugowała go z kolejki, oferując się w to miejsce z najlepszymi referencjami.
Arcy to ciekawe, ponadto, jak my Polacy potrafimy wzajemnie się deprecjonować, a już szczególnie w obliczu innych nacji. Znane są wszystkim emigrantom i wyjeżdżającym za granicę do pracy sytuacje, gdy każde potknięcie bliźniego z Polski wykorzystywane jest bezpardonowo przez jego potencjalnych konkurentów z kraju. Rzadko tam funkcjonuje jakaś podstawowa solidarność, wynikająca z tego samego pochodzenia.
Dwoma słowy: prowincjonalizm i filisterstwo. Te duchy przenikają postawę włodarzy Włodawy w tym ich śpiesznym zameldowaniu się na posterunku światowców, którzy postanowili zmyć, w oczach mieszczan z Saint-Jean-de-Braye, brud "niepostępowej" deklaracji polskich samorządowców.
Najciekawsze jest zaś to, że inkryminowana rezolucja z Tuchowa jest kompletnie niewinnym dokumentem, który zresztą, jako rezolucja nie rodzi żadnych skutków prawnych. Jedynym mocnym sformułowaniem w niej zawartym jest sam jej tytuł "Gmina Tuchów wolna od ideologii LGBT+". Jest ono o tyle mocne, że ideolodzy LGBT twierdzą, iż nie są ideologami i w ogóle nie ma takiej ideologii. Ale z pewnością mówienie, że taka jednak istnieje nie narusza żadnych i niczyich praw. Aktywiści LGBT mogą więc sobie nadal prowadzić swoje nieideologiczne działania, a ci, którzy uważają to za ideologię będą się temu przeciwstawiać. Widać, że w gorszej sytuacji są ci drudzy, bo będą walczyć z czymś, czego nie ma.
Trzy punkty merytoryczne tej rezolucji zawierają deklaracje braku zgody na pomysły inwigilowania szkół pod kątem politycznej poprawności, prowadzenia w nich wychowania seksualnego niezgodnego z podstawą programową i prowadzenia polityki poprawności politycznej w zarządzaniu samorządem lokalnym. To zatem postulaty wynikające z obywatelskich wolności człowieka. Nie naruszają niczyich praw i nie wykraczają poza polski porządek prawny.
Komentarze